Moda na HYGGE, czyli porównanie książek, prosto z Danii

Witajcie Kochani!
Trochę zmian u nas... bowiem wyprowadziliśmy się do Danii. Jest to zatem najlepsze z możliwych miejsc, by poznać tajemnicze i modne HYGGE.



Przed wyjazdem kupiłam jedną z księgarskich pozycji dotyczących hygge, tak się też złożyło, że drugą pozycję dostałam w prezencie, więc zabieram się za porównanie, bo pewnie jesteście ciekawi, co je różni i którą warto kupić?

Książki o których będę Wam opowiadać to:

„Hygge. Klucz do szczęścia” Meik Wiking. Tłumaczenie: Elżbieta Frątczak-Nowotny. Wydawnictwo Czarna Owca.
oraz

Pierwsza pozycja, napisana została przez naukowca. Pracujący w Instytucie Badań nad Szczęściem Meik Wiking, zawodowo prowadzi badania dotyczące poczucia szczęścia. Wiking w książce opowiada o tym, czym jest HYGGE, ale również sprawnie przekonuje nas, że zasady, na jakich HYGGE bazuje, są prostą drogą do poczucia szczęścia. Oczywiście, bierze on tutaj pod uwagę różnice kulturowe, czasem dość żartobliwie opowiada o nich, w kontekście specyficznego podejścia Duńczyków do wielu spraw życiowych, jak np. design, ale jego opowieść, przyprószona garścią wyników badań naukowych, daje nam dość konkretny pogląd na hygge.
W książce znajdziemy szereg ciekawych opowieści z życia prywatnego, ale też socjologicznych obserwacji Wikinga. W każdym rozdziale zaś dowiemy się więcej o konkretnych "składowych", dzięki którym hygge jesteśmy w stanie osiągnąć, nawet, gdy nie mieszkamy w najszczęśliwszym kraju na Świecie.
W tej publikacji znajdziemy też kilka przepisów kulinarnych, jak również adresy najbardziej hygge miejsc w Kopenhadze.

Pozycja druga, napisana została przez duńską aktorkę, Marie Tourell Sødeberg. Marie, w szeregu krótkich opowiastek, gdzie pytani przez nią ludzie opowiadają o tym, co jest hygge, przedstawia nam wiele postaci, jakie może przybrać hygge. Chociaż wypowiadają się tutaj ludzie z różnych pokoleń i o różnych zainteresowaniach, znajdziemy w ich słowach wspólny mianownik.
W tej publikacji również znajdziemy trochę przepisów kulinarnych, jak również kilka projektów DIY.

A teraz kilka słów porównania, bo pewnie jesteście ciekawi, która z tych książek faktycznie jest lepsza i będę szczera: dla mnie ta autorstwa Wikinga.
Chociaż brokatowo wyglądająca okładka u Sødeberg jest przesliczna, to jednak, jako laik i osoba poznająca dopiero sztukę hygge, potrzebowałam konkretnych informacji i właśnie takie znalazłam u Wikinga. 
Dodatkowo to, że Wiking podpiera się momentami badaniami naukowymi, pokazuje nam, że to, co Duńczykom przychodzi z łatwością i faktycznie daje im poczucia szczęścia (dzięki któremu ich kraj wciąż góruje w rankingach dotyczących szczęścia mieszkańców) jest w rzeczywistości bardzo proste! :)
Również kolejność, w jakiej czytałam książki (najpierw Wiking, później Sødeberg) sprawiła, że "braki" jej książki były bardzo widoczne. Podejrzewam, że gdybym czytała je w odwrotnej kolejności, Wiking byłby najlepszym uzupełnieniem tego, co napisała Sødeberg. 
Koniec końców, obie książki polecam, ale i ostrzegam: znajdziecie w nich inne treści, wciąż bardzo hygge, ale warto zacząć od dobrej bazy, czyli "Hygge. Klucz do szczęścia".
Miłej lektury!
Pani M.

PS. Co powiecie o poście dotyczącym duńskich wypieków? ;)