Oj tak, pierniczymy i to w sporych ilościach... ;)
Mamy już takie wrażenie, że robienie pierniczków przed świętami stało się naszą małą tradycją, więc pielęgnując ją, w tym roku zrobiliśmy podwójną ilość tych korzennych smakołyków ;) Święty Mikołaj przyniósł panu M. w prezencie zestaw foremek od Jamiego Olivera, więc mieliśmy dobry pretekst do wypróbowania ich ;)
Przepis i szczegóły dotyczące wykonania znajdziecie w naszym zeszłorocznym poście, TUTAJ, jeśli jednak chcecie zrobić większą ilość pierników, to pomnóżcie razy dwa (lub więcej ;) ilość składników.
Ciasto musi swoje odczekać, więc pamiętajcie, by potrzymać je w chłodnym miejscu przez jakieś 2 godziny. Wycinając pierniczki pamiętajcie, by każdorazowo odkładać niewykorzystywaną część ciasta do lodówki - pod wpływem ciepła składniki sprawiają, że masa robi się kleista i ciężko wycinać z niej kształty.
Pierniki pieczemy krótko, bo około 10 minut w 170 stopniach.
Pamiętajcie również o tym, by trzymać je na wierzchu przez kilka dni, a później schować je do puszki, lub słoika ;) Szczerze mówiąc ten czas jest najtrudniejszy, bo przechodząc obok pierników aż ciężko powstrzymać się, by jakiegoś nie podgryźć ;)
Smacznego pierniczenia ;)
Świąteczne przygotowania w opcji low budget
Dziś będzie mało o "widelcach", ale za to będzie wyjątkowo stylowo ;)
W galeriach handlowych i sklepach wnętrzarskich od listopada czają się świąteczne dekoracje, jednak dekorowanie domu przed grudniem to spora przesada. Jako, że dziś oficjalnie zjadłam już drugą czekoladkę z kalendarza adwentowego (tak, tak, mam taki kalendarz ze słodkim misiem przebranym za św. Mikołaja!), to myślę, że pora pokazać kilka pomysłów na udekorowanie domu w świątecznym stylu i to tak, jak lubię najbardziej, czyli w opcji low budget! :)
Lubię dekoracje skupione w jednym miejscu, małe aranżacje stworzone ze świeczników, świeczek, "kurzołapaczy" i bombek. Na te ostatnie jest jeszcze za wcześnie, ale grudzień to dobry moment, żeby wprowadzić do wnętrz ciepłe światło świec i zimowe, klimatyczne drobiazgi ;) Tego typu aranżacje możemy porozstawiać po całym domu i tym sposobem dodamy mieszkaniu na prawdę świątecznego uroku!
Na pierwszy ogień: wieniec adwentowy. Świece kupiliśmy w Ikei, każda ma numer symbolizujący tydzień adwentu. Za podstawę służy taca, również z Ikei. Nieco koloru dodały tu czerwone ozdoby choinkowe (małe jabłka, drewniany aniołek i materiałowe serducho), zaś srebrny blask uzyskałam obwijając wszystkie świece ozdobą z Ikei (kosztowała jedynie 30 centów!) ;)
Wśród moich zakupowych faworytów mam kilka drobiazgów, które na prawdę kosztowały grosze, a przy odpowiednim wykorzystaniu dają fenomenalny efekt...
Czarną, metalową latarenkę kupiłam w Pepco. Kosztowała około 20 złotych. Bardzo podobne widziałam w wielu sklepach, ale zawsze powstrzymywały mnie ich ceny. Srebrną sarenkę znalazłam w Carrefourze. Błąkała się między bombkami i dzwoneczkami, uznałam, że będzie fantastycznym dodatkiem... ;) Serduszko z małych dzwoneczków kupiłam w Primarku, to były bardzo dobrze wydane 2 euro ;) Podobną kwotę wydałam na szklaną fuksjową choinkę w Home&You. Była z poprzedniej kolekcji, więc cena była aż o 70% niższa!
Te i wiele innych dodatków wykorzystałam do stworzenia moich świątecznych aranżacji. Bez zbędnego opisywania, po prostu je zobaczcie :)
W galeriach handlowych i sklepach wnętrzarskich od listopada czają się świąteczne dekoracje, jednak dekorowanie domu przed grudniem to spora przesada. Jako, że dziś oficjalnie zjadłam już drugą czekoladkę z kalendarza adwentowego (tak, tak, mam taki kalendarz ze słodkim misiem przebranym za św. Mikołaja!), to myślę, że pora pokazać kilka pomysłów na udekorowanie domu w świątecznym stylu i to tak, jak lubię najbardziej, czyli w opcji low budget! :)
Lubię dekoracje skupione w jednym miejscu, małe aranżacje stworzone ze świeczników, świeczek, "kurzołapaczy" i bombek. Na te ostatnie jest jeszcze za wcześnie, ale grudzień to dobry moment, żeby wprowadzić do wnętrz ciepłe światło świec i zimowe, klimatyczne drobiazgi ;) Tego typu aranżacje możemy porozstawiać po całym domu i tym sposobem dodamy mieszkaniu na prawdę świątecznego uroku!
Na pierwszy ogień: wieniec adwentowy. Świece kupiliśmy w Ikei, każda ma numer symbolizujący tydzień adwentu. Za podstawę służy taca, również z Ikei. Nieco koloru dodały tu czerwone ozdoby choinkowe (małe jabłka, drewniany aniołek i materiałowe serducho), zaś srebrny blask uzyskałam obwijając wszystkie świece ozdobą z Ikei (kosztowała jedynie 30 centów!) ;)
Wśród moich zakupowych faworytów mam kilka drobiazgów, które na prawdę kosztowały grosze, a przy odpowiednim wykorzystaniu dają fenomenalny efekt...
Czarną, metalową latarenkę kupiłam w Pepco. Kosztowała około 20 złotych. Bardzo podobne widziałam w wielu sklepach, ale zawsze powstrzymywały mnie ich ceny. Srebrną sarenkę znalazłam w Carrefourze. Błąkała się między bombkami i dzwoneczkami, uznałam, że będzie fantastycznym dodatkiem... ;) Serduszko z małych dzwoneczków kupiłam w Primarku, to były bardzo dobrze wydane 2 euro ;) Podobną kwotę wydałam na szklaną fuksjową choinkę w Home&You. Była z poprzedniej kolekcji, więc cena była aż o 70% niższa!
Te i wiele innych dodatków wykorzystałam do stworzenia moich świątecznych aranżacji. Bez zbędnego opisywania, po prostu je zobaczcie :)
Muszę przyznać, że pokój gościnny zaczyna być bardzo klimatyczny. Każdy mały aranż sprawia, że mieszkanie błyszczy się od świec, szkła, metalu i srebrnych dodatków. Zdecydowanie polecam mieszanie ze sobą tych materiałów, ponieważ pięknie odbijają światło. Właściwie, im więcej źródeł światła świec, i im więcej możliwości ich odbicia, tym piękniej. Jeśli nie macie srebrnych tacek, czy talerzy- wykorzystajcie lustro. Tafla, na której ustawione będą świece, będzie również bardzo efektowna.
Aranżacja poniżej ostatecznie zyskała jeszcze dwa szklane świeczniki w kształcie gwiazd. Moim absolutnym faworytem jest tutaj mały ceramiczny domek z Empiku, kosztował kilkanaście złotych ;) Wysoki świecznik to mój handmade: ozdobiłam go wytrawiając szkło w ozdobny, barokowy wzór. Na prostej butelce, drugi ozdobnik z Ikei ;)
Mam nadzieję, że te kilka świątecznych dodatków przypadło Wam do gustu i może Was zainspirują! ;) Święta to przecież taki piękny czas, skoro buszujemy po sklepach w poszukiwaniu prezentów, warto też poświęcić chwilę na szukanie dodatków do mieszkania. Efekty będą tego warte, jestem pewna!
Pozdrawiam!
Pani M.
Etykiety:
Lifestyle
pancakes z syropem klonowym
Lubimy niedzielne śniadania: są smaczne i rozpieszczają podniebienie ;) Dziś polecamy klasyczne pancakes, które z dodatkiem syropu klonowego, pomarańczy i dobrego soku są fantastyczną opcją niedzielnego przywitania dnia! :)
Składniki na pancakes:
- suche:
1 szklanka mąki
2 łyżki cukru
2 łyżeczki proszku do pieczenia
1/2 łyżeczki soli
- mokre:
1 szklanka mleka
2 łyżki oleju roślinnego
1 jajko
Przygotowanie:
Suche składniki odmierzamy, łączymy w misce. W drugiej misce łączymy wszystkie składniki mokre, a następnie wsypujemy wcześniej przygotowaną sypką mieszankę. Mieszamy do połączenia się, jednak bez przesadnej skrupulatności - małe grudki nadadzą pancakesom wspaniałej konsystencji.
Placuszki smażymy na lekko wysmarowanej tłuszczem patelni nakładając po 2-3 łyżki ciasta. Smażymy do zarumienia się pancakesów.
Pancakes polewamy syropem klonowym i posypujemy cynamonem - jemy póki ciepłe! :) Owocowy dodatek idealnie podkręci smak, dlatego do słodkich placuszków skroiliśmy pomarańcze, a także wybraliśmy 100% sok grejpfrutowy Tymbark, jako naszą szklankę soku do śniadania! :)
Smacznego!
Składniki na pancakes:
- suche:
1 szklanka mąki
2 łyżki cukru
2 łyżeczki proszku do pieczenia
1/2 łyżeczki soli
- mokre:
1 szklanka mleka
2 łyżki oleju roślinnego
1 jajko
Przygotowanie:
Suche składniki odmierzamy, łączymy w misce. W drugiej misce łączymy wszystkie składniki mokre, a następnie wsypujemy wcześniej przygotowaną sypką mieszankę. Mieszamy do połączenia się, jednak bez przesadnej skrupulatności - małe grudki nadadzą pancakesom wspaniałej konsystencji.
Placuszki smażymy na lekko wysmarowanej tłuszczem patelni nakładając po 2-3 łyżki ciasta. Smażymy do zarumienia się pancakesów.
Pancakes polewamy syropem klonowym i posypujemy cynamonem - jemy póki ciepłe! :) Owocowy dodatek idealnie podkręci smak, dlatego do słodkich placuszków skroiliśmy pomarańcze, a także wybraliśmy 100% sok grejpfrutowy Tymbark, jako naszą szklankę soku do śniadania! :)
Smacznego!
Etykiety:
w kuchni
domowa karpatka
Jesteśmy wielkimi łakomczuchami... i choć pan M. twierdzi, że nie jest, to ja swoje wiem ;) oboje lubimy słodycze, a te domowe, najbardziej!
Ja osobiście uważam, że najprzyjemniejszą rzeczą pod słońcem są właśnie słodkości! Czekolada, ciasteczka, ciasta... Wystarczy słodki kawałek, do niego pyszna kawa lub herbata i można zapomnieć o całym świecie! Z tą karpatką na pewno można zapomnieć o wszystkim, łącznie z dietami i zasadami ;) ale co tam... warto! Co więcej: czasem wręcz trzeba! :)
Składniki
Oryginalny przepis tutaj.
- na ciasto:
200 g masła
1 szklanka (250 ml) wody
1 szklanka mąki
4 jajka
pół łyżeczki proszku do pieczenia
Przepis:
Do garnka wlewamy wodę i dodajemy masło. Zagotowujemy, po czym ściagamy z kuchenki, dodajemy mąkę i energicznie mieszamy. Całość ma się połączyć, a ciasto powinno odchodzić od ścianek. Po ostygnięciu dodajemy proszek do pieczenia i miksujemy wbijając po jednym jajku. Ciasto na końcu powinno być gęste i ciągnące się. Blaszkę do pieczenia smarujemy masłem (lub wykładamy papierem do pieczenia) i wykładamy cienką warstwę ciasta. Pieczemy ok. 25 minut w temperaturze 200' C. Pamiętajcie, że potrzebujemy upiec dwie warstwy, aby ciasto przełożyć kremem. Nic nie szkodzi gdy w pewnych miejscach wyrośnie nierównomiernie, taki urok karpatki.
- na krem:
500 ml mleka
200 g masła
1 żółtko
3/4 szklanki cukru pudru
2 łyżki mąki pszennej
1 łyżka mąki ziemniaczanej
1 łyżeczka aromatu waniliowego
Przepis:
Mleko wlewamy do garnka (wcześniej odlewając sobie pół szklanki do dalszych celów) i zagotowujemy. Do pozostałego mleka dodajemy żółtko, oba rodzaje mąki i mieszamy do pozbycia się grudek. Dodajemy do zagotowanego mleka i energicznie mieszamy. Gotujemy około 1 minuty na wolnym ogniu do zgęstnienia naszego budyniu. Odstawiamy do ostygnięcia i w między czasie ucieramy miękkie masło z cukrem pudrem na puszystę masę. Gdy nasz budyń już ostygł, możemy po jednej łyżce dodawać go do utartego masła. Tak zmiksowana całość powinna dać nam wspaniały krem.
Nasze upieczone, ostudzone spody przycinamy tak, aby pozbyć się większych gór i przekładamy kremem. Posypujemy dla dekoracji cukrem pudrem i zajadamy! Karpatkę najlepiej przechowywać w chłodnym miejscu jednak nie w lodówce, krem traci wtedy swoją puszystość.
Smacznego i słodkiego!
M&M
Ja osobiście uważam, że najprzyjemniejszą rzeczą pod słońcem są właśnie słodkości! Czekolada, ciasteczka, ciasta... Wystarczy słodki kawałek, do niego pyszna kawa lub herbata i można zapomnieć o całym świecie! Z tą karpatką na pewno można zapomnieć o wszystkim, łącznie z dietami i zasadami ;) ale co tam... warto! Co więcej: czasem wręcz trzeba! :)
Składniki
Oryginalny przepis tutaj.
- na ciasto:
200 g masła
1 szklanka (250 ml) wody
1 szklanka mąki
4 jajka
pół łyżeczki proszku do pieczenia
Przepis:
Do garnka wlewamy wodę i dodajemy masło. Zagotowujemy, po czym ściagamy z kuchenki, dodajemy mąkę i energicznie mieszamy. Całość ma się połączyć, a ciasto powinno odchodzić od ścianek. Po ostygnięciu dodajemy proszek do pieczenia i miksujemy wbijając po jednym jajku. Ciasto na końcu powinno być gęste i ciągnące się. Blaszkę do pieczenia smarujemy masłem (lub wykładamy papierem do pieczenia) i wykładamy cienką warstwę ciasta. Pieczemy ok. 25 minut w temperaturze 200' C. Pamiętajcie, że potrzebujemy upiec dwie warstwy, aby ciasto przełożyć kremem. Nic nie szkodzi gdy w pewnych miejscach wyrośnie nierównomiernie, taki urok karpatki.
- na krem:
500 ml mleka
200 g masła
1 żółtko
3/4 szklanki cukru pudru
2 łyżki mąki pszennej
1 łyżka mąki ziemniaczanej
1 łyżeczka aromatu waniliowego
Przepis:
Mleko wlewamy do garnka (wcześniej odlewając sobie pół szklanki do dalszych celów) i zagotowujemy. Do pozostałego mleka dodajemy żółtko, oba rodzaje mąki i mieszamy do pozbycia się grudek. Dodajemy do zagotowanego mleka i energicznie mieszamy. Gotujemy około 1 minuty na wolnym ogniu do zgęstnienia naszego budyniu. Odstawiamy do ostygnięcia i w między czasie ucieramy miękkie masło z cukrem pudrem na puszystę masę. Gdy nasz budyń już ostygł, możemy po jednej łyżce dodawać go do utartego masła. Tak zmiksowana całość powinna dać nam wspaniały krem.
Nasze upieczone, ostudzone spody przycinamy tak, aby pozbyć się większych gór i przekładamy kremem. Posypujemy dla dekoracji cukrem pudrem i zajadamy! Karpatkę najlepiej przechowywać w chłodnym miejscu jednak nie w lodówce, krem traci wtedy swoją puszystość.
Smacznego i słodkiego!
M&M
Etykiety:
w kuchni
jesienny krem z dyni
Jesień rozpoczęła się pięknie, słonecznie i złociście. Powoli ten czas kończy się, ale na szczęście nieco słońca w kuchni wprowadza dynia! :)
Zupa krem z dyni gości u nas ostatnio dość często i to w różnych wariantach. Dziś przed Wami przepis prosty i sprawdzony... Będzie złociście i pysznie, szykujcie dynie!
Składniki:
- połowa dyni średniej wielkości
- bulion drobiowy lub warzywny (0,5-1,0 litra)
- 250 ml przecieru pomidorowego
- kilka ząbków czosnku, kawałek świeżego imbiru
- sól, pieprz
Przygotowanie:
Naszą dynię kroimy na ok. 5 cm paski (głównie dla wygody) i układamy w naczyniu żaroodpornym. Dodajemy kilka nieobranych ząbków czosnku, doprawiamy solą i polewamy oliwą. Pieczemy przez godzinę w temperaturze 200 'C. Po upieczeniu odcinamy miąższ od skórki, a czosnek wyjmujemy z łupinek (jest delikatny i mięciutki, wystarczy go ścisnąć). Całość wrzucamy do gotującego się bulionu wraz z przecierem pomidorowym i małymi kawałkami imbiru. Zagotowujemy, po czym całość blendujemy na jednolitą masę. Doprawiamy solą i pieprzem dla smaku.
Smacznego!
M&M
Zupa krem z dyni gości u nas ostatnio dość często i to w różnych wariantach. Dziś przed Wami przepis prosty i sprawdzony... Będzie złociście i pysznie, szykujcie dynie!
Składniki:
- połowa dyni średniej wielkości
- bulion drobiowy lub warzywny (0,5-1,0 litra)
- 250 ml przecieru pomidorowego
- kilka ząbków czosnku, kawałek świeżego imbiru
- sól, pieprz
Przygotowanie:
Naszą dynię kroimy na ok. 5 cm paski (głównie dla wygody) i układamy w naczyniu żaroodpornym. Dodajemy kilka nieobranych ząbków czosnku, doprawiamy solą i polewamy oliwą. Pieczemy przez godzinę w temperaturze 200 'C. Po upieczeniu odcinamy miąższ od skórki, a czosnek wyjmujemy z łupinek (jest delikatny i mięciutki, wystarczy go ścisnąć). Całość wrzucamy do gotującego się bulionu wraz z przecierem pomidorowym i małymi kawałkami imbiru. Zagotowujemy, po czym całość blendujemy na jednolitą masę. Doprawiamy solą i pieprzem dla smaku.
Smacznego!
M&M
Etykiety:
w kuchni
spaghetti a'la carbonara
Oboje cenimy sobie włoską kuchnię, ponieważ z kilku składników można przygotować wyśmienite danie. Pasta jest podstawą, ale reszta należy już tylko do nas... My "na stanie" zawsze mamy puszkę z pomidorami, z którymi można zdziałać cuda. Cebula, czosnek, anchois, kapary, wino, ocet balsamiczny... to wszystko niesamowicie podkręca smak, składniki te można łączyć w przeróżnych kombinacjach. Do tego starty parmezan i lampka wina... Czyż to nie brzmi jak wymarzony obiad?
Pasta samymi podmidorami jednak nie stoi i daje ogrom możliwości. Przykładem może być, istna klasyka włoskiej kuchni, czyli carbonara. Dobrej carbonary w Polsce jeszcze nie jedliśmy... natomiast jesteśmy przekonani, że naszą pokochacie :)
Składniki (na 2 porcje):
makaron spaghetti
kilka plastrów boczku wędzonego
2 żółtka jaj
4 łyżki śmietany 18%
4 łyżki startegu parmezanu
oliwa
sól, pieprz
Przygotowanie:
Zagotowujemy wodę na makaron, a w między czasie zabieramy się do przygotowania reszty składników. Plastry boczku kroimy na ok. 0,5 cm paski. Żółtka, śmietanę i parmezan łączymy w miseczce. Gdy makaron już się gotuje rozgrzewamy niewielką ilość oliwy na patelni i dodajemy boczek. Smażymy do momentu gdy cały tłuszcz się wytopi. Ugotowany, przecedzony makaron przekładamy spowrotem do garnka. Szybko dorzucamy nasz boczek wraz z wytopionym tłuszczem i mieszamy z makaronem. Na końcu dorzucamy nasze żółtka ze śmietaną i parmezanem, które stworzą kremowy sos. To łączenie możemy zrobić wyłącznie dzięki ciepłu garnka lub na bardzo małym ogniu. Mieszamy wszystko przez minutę aby sos oblepił cały makaron. Podajemy jeszcze ciepłe!
Smacznego!
M&M
Pasta samymi podmidorami jednak nie stoi i daje ogrom możliwości. Przykładem może być, istna klasyka włoskiej kuchni, czyli carbonara. Dobrej carbonary w Polsce jeszcze nie jedliśmy... natomiast jesteśmy przekonani, że naszą pokochacie :)
Składniki (na 2 porcje):
makaron spaghetti
kilka plastrów boczku wędzonego
2 żółtka jaj
4 łyżki śmietany 18%
4 łyżki startegu parmezanu
oliwa
sól, pieprz
Przygotowanie:
Zagotowujemy wodę na makaron, a w między czasie zabieramy się do przygotowania reszty składników. Plastry boczku kroimy na ok. 0,5 cm paski. Żółtka, śmietanę i parmezan łączymy w miseczce. Gdy makaron już się gotuje rozgrzewamy niewielką ilość oliwy na patelni i dodajemy boczek. Smażymy do momentu gdy cały tłuszcz się wytopi. Ugotowany, przecedzony makaron przekładamy spowrotem do garnka. Szybko dorzucamy nasz boczek wraz z wytopionym tłuszczem i mieszamy z makaronem. Na końcu dorzucamy nasze żółtka ze śmietaną i parmezanem, które stworzą kremowy sos. To łączenie możemy zrobić wyłącznie dzięki ciepłu garnka lub na bardzo małym ogniu. Mieszamy wszystko przez minutę aby sos oblepił cały makaron. Podajemy jeszcze ciepłe!
Smacznego!
M&M
Etykiety:
w kuchni
przecier pomidorowy
Uwielbiamy pomidory! Ostatnio pokazywaliśmy Wam naszą zupę ze świeżych pomidorów, tym razem zamknęliśmy ich trochę w słoikach, żeby móc skorzystać z nich nieco później ;)
5 kg pomidorów
1 łyżeczka soli
Przygotowanie:
Nasz przecier pomiodorowy możemy zacząć od obrania pomiodorów ze skóry - ułatwi to naszą pracę później. Aby to zrobić trzeba je zalać w misce na kilka minut wrzątkiem. Obrane pomidory kroimy i wybieramy przy tym gniazda nasienne. Tak przygotowane pomidory wrzucamy do garnka, dodajemy sól i gotujemy do odparowania całej wody czyli ok. 3 godzin. Na samym końcu pomidory przecieramy przez sito. Przelewamy do słoików i mocno zamknięte pasteryzujemy obgotowując je przez 15 minut.
Etykiety:
w kuchni
zupa ze świeżych pomidorów
Mmmmmmm... Kto nie kocha w lecie pomidorów? A pomidorową? To ulubiona zupa pani M., a i pan M. chętnie ją pochlipuje ;)
Dziś mamy dla Was przepis na domową zupę pomidorową ze świeżych pomidorów. Warto robić ją latem i korzystać z dostępności do świeżych warzyw - taka smakuje najlepiej! Zwłaszcza teraz, gdy pomidory na straganach należą do jednych z najtańszych warzyw!
Składniki:
1-1,5 kg pomidorów
1 duża cebula
2 ząbki czosnku
1l bulionu drobiowego/warzywnego
Przygotowanie:
Na początku obieramy pomidory ze skórki w tym celu wkładamy je do miski i zalewamy wrzątkiem, po ok. 3 minutach pomidory powinny mieć spękaną skórkę, którą bardzo łatwo zdejmiemy. Pomidory kroimy w kostkę pozbywając się szypułek i wrzucamy do dużego garnka. Cebulę obieramy, kroimy w kostkę i dorzucamy do pomidorów. Całość przykrywamy i podgrzewamy na średnim ogniu do momentu zagotowania. Zmniejszamy ogień i dusimy ok. 1 godziny, aż pomidory częściowo się rozpadną. Całość przecieramy na drobnym sicie pozbywając się pestek i innych mniej przyjemnych pozostałości. Dolewamy nasz gotowy bulion i gotowe. Makaron warto ugotować już bezpośrednio w zupie, nabierze zupełnie innego wyrazu.
Do zupy dodaliśmy jeszcze odrobinę świeżej bazylii, a za przekąskę posłużyły nam czosnkowe grissini... PYCHA!
Smacznego!
M&M
Dziś mamy dla Was przepis na domową zupę pomidorową ze świeżych pomidorów. Warto robić ją latem i korzystać z dostępności do świeżych warzyw - taka smakuje najlepiej! Zwłaszcza teraz, gdy pomidory na straganach należą do jednych z najtańszych warzyw!
Składniki:
1-1,5 kg pomidorów
1 duża cebula
2 ząbki czosnku
1l bulionu drobiowego/warzywnego
Przygotowanie:
Na początku obieramy pomidory ze skórki w tym celu wkładamy je do miski i zalewamy wrzątkiem, po ok. 3 minutach pomidory powinny mieć spękaną skórkę, którą bardzo łatwo zdejmiemy. Pomidory kroimy w kostkę pozbywając się szypułek i wrzucamy do dużego garnka. Cebulę obieramy, kroimy w kostkę i dorzucamy do pomidorów. Całość przykrywamy i podgrzewamy na średnim ogniu do momentu zagotowania. Zmniejszamy ogień i dusimy ok. 1 godziny, aż pomidory częściowo się rozpadną. Całość przecieramy na drobnym sicie pozbywając się pestek i innych mniej przyjemnych pozostałości. Dolewamy nasz gotowy bulion i gotowe. Makaron warto ugotować już bezpośrednio w zupie, nabierze zupełnie innego wyrazu.
Do zupy dodaliśmy jeszcze odrobinę świeżej bazylii, a za przekąskę posłużyły nam czosnkowe grissini... PYCHA!
Smacznego!
M&M
Etykiety:
w kuchni
risotto z kurkami
Jesień zbliża się wielkimi krokami i choć jeszcze cieszymy się letnimi owocami i ich smakiem, pan M. miał olbrzymią ochotę na kurki... całe szczęście są akurat w sprzedaży! ;)
Pani M. fanką grzybów nie jest, ale wciągnęła talerz risotto z wielkim smakiem! Niech to będzie dla Was najlepsza rekomendacja...
Składniki:
100 g (duża garść) kurek
1 szklanka ryżu do risotto (arborio lub innego)
1 młoda cebula (lub kilka szalotek)
1 litr bulionu warzywnego
2-3 łyżki masła
pół lampki białego (pół)wytrawnego wina
parmezan
sól, pieprz
Przygotowanie:
Kurki myjemy i dokładnie czyścimy. Większe z nich przekrajamy na pół, mniejsze pozostawiamy w całości. Na patelni, na średnim ogniu, rozgrzewamy masło. Wrzucamy drobno pokrojoną cebulę, a po chwili nasze osuszone kurki. Wszystko przesmażamy do momentu, gdy kurki zmiękną. Dalej postępujemy jak w typowym risotto, które widzieliście na naszym blogu (o tutaj). Na patelnię wrzucamy ryż, a w momencie gdy będzie już szklisty dodajemy wino. Odparowujemy mieszając energicznie, po czy dolewamy bulion. Operację dodawania bulionu powtarzamy, za każdym razem, gdy pozbędziemy się całego płynu z patelni. Nasze risotto kończymy dodając parmezan. Podajemy jeszcze ciepłe z lampką dobrego wina.
Smacznego!
M&M
Pani M. fanką grzybów nie jest, ale wciągnęła talerz risotto z wielkim smakiem! Niech to będzie dla Was najlepsza rekomendacja...
Składniki:
100 g (duża garść) kurek
1 szklanka ryżu do risotto (arborio lub innego)
1 młoda cebula (lub kilka szalotek)
1 litr bulionu warzywnego
2-3 łyżki masła
pół lampki białego (pół)wytrawnego wina
parmezan
sól, pieprz
Przygotowanie:
Kurki myjemy i dokładnie czyścimy. Większe z nich przekrajamy na pół, mniejsze pozostawiamy w całości. Na patelni, na średnim ogniu, rozgrzewamy masło. Wrzucamy drobno pokrojoną cebulę, a po chwili nasze osuszone kurki. Wszystko przesmażamy do momentu, gdy kurki zmiękną. Dalej postępujemy jak w typowym risotto, które widzieliście na naszym blogu (o tutaj). Na patelnię wrzucamy ryż, a w momencie gdy będzie już szklisty dodajemy wino. Odparowujemy mieszając energicznie, po czy dolewamy bulion. Operację dodawania bulionu powtarzamy, za każdym razem, gdy pozbędziemy się całego płynu z patelni. Nasze risotto kończymy dodając parmezan. Podajemy jeszcze ciepłe z lampką dobrego wina.
Smacznego!
M&M
Etykiety:
w kuchni
kotleciki jajeczne z młodymi ziemniaczkami
Kotleciki jajeczne to jeden ze smaków dzieciństwa Pana M.
Nie pamięta on gdzie, jak i skąd, ale są takie smaki, które zapamiętujemy na całe życie i pomimo ciągłych prób są to smaki już (niestety) nieosiągalne. Tak jak do dziś pamiętane śniadanie mistrzów z przedszkola - bułka posmarowana masłem z żółtym serem, a do tego gorące kakao. Pyszności! Mamy taką teorię, że kiedyś wszystko smakowało lepiej, bo na półkach nie było tyle co dzisiaj. Wręcz przymusowa konieczność zachowania umiaru w jedzeniu w połączeniu z mniej przetworzoną żywnością sprawiały, że cieszyliśmy się smakami, które dzisiaj już trudno spotkać. Kamyczkiem do tej dyskusji może być dzisiejszy artykuł z Gazety Wyborczej.
Kończąc, mimo wszystko życzymy Wam osiągnięcia na talerzu jak najwięcej smaków dzieciństwa i zapraszamy do wypróbowania naszego przepisu ;)
Składniki:
4 jajka ugotowane na twardo
1 surowe jajko
3 łyżki bułki tartej
natka pietruszki / szczypiorek
sól, pieprz
Przygotowanie:
Najprostsze na świecie - ugotowane jajka na twardo rozgniatamy widelcem na małe kawałki, a następnie dodajemy surowe jajko i bułkę tartą. Wszystko mieszamy i dodajemy posiekaną zieleninę - pietruszka i szczypiorek pasują najlepiej. Doprawiamy solą, pieprzem i formując małe kotleciki, smażymy na oleju na średnim ogniu do momentu, aż ładnie się zarumienią.
Smacznego!
M&M
Nie pamięta on gdzie, jak i skąd, ale są takie smaki, które zapamiętujemy na całe życie i pomimo ciągłych prób są to smaki już (niestety) nieosiągalne. Tak jak do dziś pamiętane śniadanie mistrzów z przedszkola - bułka posmarowana masłem z żółtym serem, a do tego gorące kakao. Pyszności! Mamy taką teorię, że kiedyś wszystko smakowało lepiej, bo na półkach nie było tyle co dzisiaj. Wręcz przymusowa konieczność zachowania umiaru w jedzeniu w połączeniu z mniej przetworzoną żywnością sprawiały, że cieszyliśmy się smakami, które dzisiaj już trudno spotkać. Kamyczkiem do tej dyskusji może być dzisiejszy artykuł z Gazety Wyborczej.
Kończąc, mimo wszystko życzymy Wam osiągnięcia na talerzu jak najwięcej smaków dzieciństwa i zapraszamy do wypróbowania naszego przepisu ;)
Składniki:
4 jajka ugotowane na twardo
1 surowe jajko
3 łyżki bułki tartej
natka pietruszki / szczypiorek
sól, pieprz
Przygotowanie:
Najprostsze na świecie - ugotowane jajka na twardo rozgniatamy widelcem na małe kawałki, a następnie dodajemy surowe jajko i bułkę tartą. Wszystko mieszamy i dodajemy posiekaną zieleninę - pietruszka i szczypiorek pasują najlepiej. Doprawiamy solą, pieprzem i formując małe kotleciki, smażymy na oleju na średnim ogniu do momentu, aż ładnie się zarumienią.
Smacznego!
M&M
Etykiety:
w kuchni
Restauracja Na Moment
Dziś chcieliśmy przekazać Wam kilka słów o otwartej niedawno w Szczecinie restauracyjce "Na Moment". Oboje mamy wrażenie, że powinno powstawać więcej "osiedlowych" restauracji i pubów, więc ucieszyliśmy się, gdy zobaczyliśmy nowy punkt w naszej okolicy.
Restauracja Na Moment mieści się przy al. Bohaterów Warszawy w okolicach Turzynu. Właściciele skupili się na prostej, śródziemnomorskiej kuchni oferując pizze, sałatki i makarony.
Na pierwszy posiłek w nowym miejscu wybraliśmy się w piękny, letni dzień, więc menu na jakie się skusiliśmy było lekkie.
Na przystawkę: bruschetta z awokado. Tutaj mieliśmy nieco odmienne wrażenia: Pan M. uznał, że jest okej, dla Pani M. ktoś przesadził z sokiem z limonki, którym pokropione było awokado ;) Tak, czy siak: przystawka przyjemna, mała i w dość przystępnej cenie.
Po przystawce nadszedł czas na coś większego...
Skusiliśmy się na pizzę oraz grillowanego camemberta podanego z marmoladą z cebuli. Liczyliśmy, że poza dobrą pizzą dostaniemy coś więcej, ale jednak na pizzy zakończmy... ;) Camembert był bez rewelacji, cebulkowa marmolada była dobra, ale całość jakoś nie specjalnie zwalała z nóg tym bardziej, że do sera dodana była sałatka łącząca pomidory, sałatę, maliny, arbuza i dziwny sos (kwaśny ze zbyt ostrą nutą octu).
Pizza była zdecydowanie lepszym wyborem. Skusiliśmy się na jedną z prostszych, by móc posmakować składników i przyjrzeć się ciastu. Smakowo pizza była bardzo dobra, ale nieco więcej szynki na pewno by nie zaszkodziło ;) Plus za świeże pomidorki i bazylię.
Nie chcemy szczególnie narzekać, bo lokal jest bardzo przyjemny i ładnie zaprojektowany, ale piszemy tutaj głównie o jedzeniu, więc znów minus do podkreślenia... Upał był dość spory, więc do picia Pani M. wybrała z menu "malinową herbatę mrożoną". Specjalnie dodaliśmy tutaj cudzysłów, gdyż napój ten nie miał niestety nic wspólnego z herbatą :( Był to po prostu gęsty, malinowy sok rozcieńczony wodą z dodatkiem kilku listków mięty i mrożonych malin (dlaczego mrożonych, skoro można kupić świeże?!)... Zdecydowanie nie polecamy tego napoju - herbatą był on jedynie z nazwy...
Reasumując...
Na Moment to miejsce urocze i klimatyczne. Przyznać trzeba, że zachęca do wstąpienia i na pewno ma potencjał na całkiem dobrą restaurację. Mamy nadzieję, że niebawem uda nam się ponownie zawitać w progach i to na dłuższy moment i że tym razem oboje wyjdziemy najedzeni i zadowoleni z tego, co wybraliśmy z karty...
Tutaj możecie zapoznać się z kartą i cenami.
M&M
Restauracja Na Moment mieści się przy al. Bohaterów Warszawy w okolicach Turzynu. Właściciele skupili się na prostej, śródziemnomorskiej kuchni oferując pizze, sałatki i makarony.
Na pierwszy posiłek w nowym miejscu wybraliśmy się w piękny, letni dzień, więc menu na jakie się skusiliśmy było lekkie.
Na przystawkę: bruschetta z awokado. Tutaj mieliśmy nieco odmienne wrażenia: Pan M. uznał, że jest okej, dla Pani M. ktoś przesadził z sokiem z limonki, którym pokropione było awokado ;) Tak, czy siak: przystawka przyjemna, mała i w dość przystępnej cenie.
Po przystawce nadszedł czas na coś większego...
Skusiliśmy się na pizzę oraz grillowanego camemberta podanego z marmoladą z cebuli. Liczyliśmy, że poza dobrą pizzą dostaniemy coś więcej, ale jednak na pizzy zakończmy... ;) Camembert był bez rewelacji, cebulkowa marmolada była dobra, ale całość jakoś nie specjalnie zwalała z nóg tym bardziej, że do sera dodana była sałatka łącząca pomidory, sałatę, maliny, arbuza i dziwny sos (kwaśny ze zbyt ostrą nutą octu).
Pizza była zdecydowanie lepszym wyborem. Skusiliśmy się na jedną z prostszych, by móc posmakować składników i przyjrzeć się ciastu. Smakowo pizza była bardzo dobra, ale nieco więcej szynki na pewno by nie zaszkodziło ;) Plus za świeże pomidorki i bazylię.
Nie chcemy szczególnie narzekać, bo lokal jest bardzo przyjemny i ładnie zaprojektowany, ale piszemy tutaj głównie o jedzeniu, więc znów minus do podkreślenia... Upał był dość spory, więc do picia Pani M. wybrała z menu "malinową herbatę mrożoną". Specjalnie dodaliśmy tutaj cudzysłów, gdyż napój ten nie miał niestety nic wspólnego z herbatą :( Był to po prostu gęsty, malinowy sok rozcieńczony wodą z dodatkiem kilku listków mięty i mrożonych malin (dlaczego mrożonych, skoro można kupić świeże?!)... Zdecydowanie nie polecamy tego napoju - herbatą był on jedynie z nazwy...
Reasumując...
Na Moment to miejsce urocze i klimatyczne. Przyznać trzeba, że zachęca do wstąpienia i na pewno ma potencjał na całkiem dobrą restaurację. Mamy nadzieję, że niebawem uda nam się ponownie zawitać w progach i to na dłuższy moment i że tym razem oboje wyjdziemy najedzeni i zadowoleni z tego, co wybraliśmy z karty...
Tutaj możecie zapoznać się z kartą i cenami.
M&M
Etykiety:
w mieście
ciasto ze śliwkami
Ciasto proste i bardzo smaczne. Dziś w wersji ze śliwkami, choć zamiast nich możecie śmiało wykorzystać inne owoce: świeże jabłka, truskawki, morele, brzoskwinie, czy jagody... Jako, że sezon na śliwki w pełni - wybraliśmy właśnie je i to w dwóch odmianach: węgierki i renklody.
Składniki:
- 10 łyżek mąki
- 10 łyżek cukru
- 10 łyżek oliwy
- 4 jajka
- 1 opakowanie cukru waniliowego
- 1 łyżeczka proszku do pieczenia
Przygotowanie:
Wszystkie składniki mieszamy do uzyskania gładkiej, nieco lejącej się masy. Tortownicę smarujemy masłem i wlewamy do niej ciasto. Dodajemy owoce w dowolnej ilości, choć naszym zdaniem: im więcej, tym lepiej ;)
Ciasto pieczemy w temperaturze 180'C przez około 40 minut.
Smacznego!
M&M
Składniki:
- 10 łyżek mąki
- 10 łyżek cukru
- 10 łyżek oliwy
- 4 jajka
- 1 opakowanie cukru waniliowego
- 1 łyżeczka proszku do pieczenia
Przygotowanie:
Wszystkie składniki mieszamy do uzyskania gładkiej, nieco lejącej się masy. Tortownicę smarujemy masłem i wlewamy do niej ciasto. Dodajemy owoce w dowolnej ilości, choć naszym zdaniem: im więcej, tym lepiej ;)
Ciasto pieczemy w temperaturze 180'C przez około 40 minut.
Smacznego!
M&M
Etykiety:
w kuchni
jajka sadzone w papryce
Śniadania należy celebrować, szczególnie, gdy mamy wolny dzień... :)
Chcemy podrzucić Wam pomysł, by klasyczne jajka sadzone zyskały nieco zabawowego stylu i sprawiły, że zwykłe śniadanie stanie się czymś wyjątkowo przyjemnym.
Przygotowanie:
Wszyscy wiemy jak robić jajka sadzone, ale żeby stały się ciekawą przekąską, dodamy do nich plastry papryki, najlepiej czerwonej. Z papryki należy wyciąć gniazdo nasienne i pokroić ją na około półcentymetrowe plastry. Wycinamy również wszelkie "nierówności" wystające do wnętrza paprykowego otworu.
Na rozgrzanej patelni kładziemy masło, gdy roztopi się wrzucamy plastry papryki do których wbijamy jajka. Smażymy jak normalne jajka sadzone. Papryka sprawi, że nie rozleją nam się po patelni i tym sposobem zyskamy śliczne, wyglądające jak kwiaty, jajka w paprykowej otoczce. Spróbujcie!
Smacznego :)
M&M
PS. Pani M. sądzi (jako pedagożka), że taka forma podania jajek szczególnie spodoba się najmłodszym ;)
Chcemy podrzucić Wam pomysł, by klasyczne jajka sadzone zyskały nieco zabawowego stylu i sprawiły, że zwykłe śniadanie stanie się czymś wyjątkowo przyjemnym.
Przygotowanie:
Wszyscy wiemy jak robić jajka sadzone, ale żeby stały się ciekawą przekąską, dodamy do nich plastry papryki, najlepiej czerwonej. Z papryki należy wyciąć gniazdo nasienne i pokroić ją na około półcentymetrowe plastry. Wycinamy również wszelkie "nierówności" wystające do wnętrza paprykowego otworu.
Na rozgrzanej patelni kładziemy masło, gdy roztopi się wrzucamy plastry papryki do których wbijamy jajka. Smażymy jak normalne jajka sadzone. Papryka sprawi, że nie rozleją nam się po patelni i tym sposobem zyskamy śliczne, wyglądające jak kwiaty, jajka w paprykowej otoczce. Spróbujcie!
Smacznego :)
M&M
PS. Pani M. sądzi (jako pedagożka), że taka forma podania jajek szczególnie spodoba się najmłodszym ;)
Etykiety:
w kuchni
Subskrybuj:
Posty (Atom)